Ilość zajęć na mojej uczelni mnie dobija, nie dość, że mało godzin to jeszcze cały czas ktoś coś odwołuje, ktoś coś przesuwa, jeśli nie sprawdzisz emaila conajmniej 93453 razy w ciągu dnia, możesz być pewny, że jesteś do tyłu i że na pewno już dawno coś, gdzieś się zmieniło.
Pogoda robi się coraz gorsza, przechodząc co jakiś czas przez Greenwich park, ze zdziwieniem stwierdzam, że jesień zagościła już na dobre. Przez co na dworze robi się coraz smutniej, zimniej, mgliście. Uwielbiam tą porę roku, ale zdecydowanie bardziej kiedy świeci słońce, można zdjąć buty i poleżeć w SUCHYCH żółtych liściach.
Za tydzień mija dokładny rok od mojego pierwszego ''samodzielnego'' przyjazdu do Londynu. Green Park, wyglądał w tamtym roku pięknie, pamiętam cudowną atmosfere kiedy wraz z przyjaciółką (całuję Pałka) nagrywałyśmy siebie na mojej jakże to amatorskiej kamerze (SD). Pamiętam jak pomyślałam sobie, że byłoby cudownie mieć możliwość spacerowania po tym właśnie parku codziennie, nie raz do roku, szczególnie w październiku ! I proszę wczoraj był pierwszy prawie 365 dni później... czas szybko leci !
W niedzielę odbyła się studencka impreza pod nazwą ''Freshers Boat Party''. Pokonując swoją małą fobie wodno/statkową, nie przepuściłam okazji i za całe 15 funtów wyruszyłam w ''rejs'' po Tamizie. Wypłynęliśmy o godzinie 17, na brzegu z powrotem byliśmy o 22. Wrażenia ? Niesamowite ! Chociaż przy moich ''zrobionych'' koleżankach czułam się jakbym wstała dopiero z łóżka .. GDZIE SĄ MOJE SZTUCZNE RZĘSY ?
No comments:
Post a Comment